Na zakończenie naszego projektu edukacyjnego #Adwokat Twoich Finansów, przeprowadziłyśmy wywiad z komornikiem sądowym Robertem Damskim. Rozmawialiśmy o problemach i przyszłości egzekucji sądowej w Polsce.

Pan Robert Damski jest komornikiem sądowym i z wymiarem sprawiedliwości związany jest już od 20 lat (absolwent Wydziału Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego; laureat Wyróżnienia „Biała Wstążka” w kategorii Wymiar Sprawiedliwości; członek zespołu d/s alimentów przy RPO-RPD, członek Stowarzyszenia „Dla Naszych Dzieci” oraz „Mężczyźni przeciwko przemocy”; członek Rady Ekspertów na Wydziale Prawa i Administracji Uczelni Łazarskiego). Od lat jest zaangażowany w działalność na rzecz poprawy jakości egzekucji sądowej, szczególnie w zakresie egzekucji alimentów.  Niedawno otrzymał nagrodę Osobowość Roku 2018 w kategorii „Działalność społeczna i charytatywna”  powiatu lipnowskiego.

 

1. Wiemy, że już od dłuższego czasu wspiera Pan różne grupy społeczne w walce o ich prawa w ramach postępowań egzekucyjnych. Jakie to grupy, na czym dokładnie to wsparcie polega?

Gdy niemal codziennie ma się do czynienia z ludźmi, którym, z wielu różnych powodów, nie powiodło się w życiu lub zwyczajnie sobie nieradzą, człowiek albo stopniowo obojętnieje, albo stara się w jakiś sposób tym ludziom pomóc. Jako komornik nie jestem w stanie wspomagać konkretnych dłużników czy wierzycieli, bo jak łatwo się domyśleć, szybko zakończyłoby to moją służbę w tym zawodzie. Mogę jednak starać się zmienić ich sytuację w szerszej perspektywie. Innymi słowy – niemogę z własnej kieszeni sfinansować niezapłaconych alimentów dla Zosi czy Krzysia, ale mogę głośno mówić o ich sytuacji, upubliczniać swoje pomysły na zmianę ich sytuacji i szukać sprzymierzeńców dla swoich działań. Od kilku lat skupiam się przede wszystkim na rozwiązaniach dotyczących poprawy skuteczności egzekucji alimentów. Dzięki inicjatywie Izby Komorniczej w Łodzi, która trzy lata temu zorganizowała konferencję „Alimenty w XXI wieku – stan prawny a rzeczywistość”, pojawiła się platforma do dyskusji, która z kolei doprowadziła do powstania Zespołu Ekspertów ds. Alimentów, powołanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka. Panowie Rzecznicy dali takim osobom jak ja szansę na puszczenie w obieg i nagłośnienie rozwiązań, które wcześniej były znane głównie czytelnikom mojego profilu na Facebooku.

Mówiąc najkrócej jestem takim pierwszym naiwnym, który uwierzył, że jeśli się bardzo chce coś zmienić i znajdzie innych ludzi, którzy też chcą, to krok po kroku można zacząć zmieniać rzeczywistość.

 

 

2. Skąd wziął się Pana pomysł na „ocieplanie” wizerunku komornika w społeczeństwie? Co było bodźcem ku temu? Jakie są Pana doświadczenia w tym zakresie?

Ocieplaniem wizerunku komornika sądowego zajmowałem się kilka lat temu jako rzecznik prasowy Krajowej Rady Komorniczej. Odkąd znów jestem zwykłym powiatowym komornikiem, moje działania są podyktowane nie tyle chęcią zmiany sposobu postrzegania mojego zawodu w społeczeństwie, a raczej potrzebą wprowadzenia w życie rozwiązań, które sprawią, że służba, jaką codziennie pełni blisko 1700 komorników sądowych, będzie bardziej efektywna.

Nasz wizerunek jest taki, jaki jest, z kilku powodów. Bardzo dużo złego uczynił nam, skądinąd bardzo dobrze zrealizowany, film Feliksa Falka pod tytułem „Komornik”, który od 13 lat przez wiele osób traktowany jest jak dokument, a nie fabuła. Studenci różnych roczników prawa, z którymi w ramach współpracy z ELSA oglądałem kilkakrotnie ten film, potrafili wskazać kilkanaście, a niekiedy więcej, przekłamań i nieścisłości, jakie pojawiły się w scenariuszu. Jednak atrakcyjna i sugestywna historia oraz fenomenalna gra aktorska zrobiły swoje i od kilkunastu lat komornik w Polsce ma twarz Andrzeja Chyry.

Niewątpliwie sprawa zajęcia, przez byłego już asesora, nieszczęsnego traktora pod Mławą, która została bardzo nagłośniona i politycznie wykorzystana, także nam nie pomogła.

Nie wolno jednak zapominać, że sprawa ciągnika i kilka innych historii związanych z kontrowersyjnymi działaniami kilku komorników i asesorów, to nawet nie promil promila wszystkich czynności, jakie przez ostatnich kilka lat przeprowadzili wszyscy komornicy w Polsce. Tyle, że jakoś nie słyszałem w radio i nie czytałem w gazecie, zbyt wielu materiałów pod tytułem: „Komornik profesjonalnie wykonał swoją pracę i odzyskał pieniądze dla wierzyciela.”

Mam takie przekonanie, graniczące z pewnością, że najszybszym sposobem na zmianę postrzegania zawodu komornika jest kontakt z samym komornikiem.

Wielokrotnie, po rozmowie z dłużnikiem czy wierzycielem słyszałem zdanie w stylu: „Bałem się tej rozmowy, a okazuje się, że pan komornik całkiem normalny człowiek”.

Jeżeli swoją działalnością zmieniam wizerunek komornika w Internecie, czy w szeroko rozumianej opinii publicznej, to bardzo mnie to cieszy, jednak zapewniam, że setki komorników zmieniają ten wizerunek w codziennej pracy równie, a nawet bardziej skutecznie.

 

 

3. Czy spotyka się Pan z krytyką takich działań?

Winston Churchill powiedział kiedyś: „Masz wrogów? To dobrze. To znaczy, że kiedyś w swoim życiu stanąłeś w obronie czegoś.”. I to zdanie jest chyba najlepszą odpowiedzią na to pytanie. Pozwolą Panie, że na tym zakończę ten wątek.

 

 

4. Dlaczego angażuje się Pan w działalność wspierającą „ofiary” alimenciarzy? Od czego się zaczęło?

W mojej, relatywnie niewielkiej, kancelarii prowadzę obecnie ok. 1500 spraw dotyczących egzekucji alimentów. Co roku wpływa do mnie około stu nowych. To jest skala problemu, z którą muszę sobie poradzić. I to jest bodziec, obok którego nie da się przejść obojętnie.

To właśnie te niemal dwa tysiące dzieci sprawiło, że od lat staram się przy każdej możliwej okazji i każdym możliwym kanałem mówić o problemach związanych z egzekucją alimentów. Wykorzystuję do tego również Internet, który w dzisiejszych czasach daje szansę na dotarcie do niemal nieograniczonej grupy odbiorców. Stworzyłem nawet hasztag #Atymczasemwterenie – którym opatruję swoje internetowe wpisy dotyczące różnych sytuacji, z jakimi spotykam się podczas wykonywania czynności terenowych, tak w sprawach alimentacyjnych, jak i w pozostałych. Nie ukrywam, że staram się „odczarować” nieco tę kwestię i czasem te posty są wyrazem zwykłej ludzkiej bezsilności wobec postaw prezentowanych przez niektórych dłużników. Niemniej, po dłuższym czasie stwierdzam, że przynosi to skutek, choćby w formie zainteresowania mediów tym tematem. Czasem próbuję spojrzeć na ten problem z „przymrużeniem oka”, jednak za każdym takim wpisem kryje się konkretna osoba lub konkretny problem.

Od momentu powołania do Zespołu Ekspertów, o którym już wspominałem, moje działania się nieco zinstytucjonalizowały i zyskałem asumpt do oficjalnego zabierania głosu w kwestiach związanych z alimentami.

 

 

5. Jakie jest Pana zdanie na temat tzw. Pakietu Alimentacyjnego?

Pani Minister Rafalska, przedstawiając Pakiet Alimentacyjny, powiedziała: „Trzeba skończyć z akceptacją sytuacji, że jest przyzwolenie do tego, że stosujemy szereg wybiegów, żeby nie wywiązać się z obowiązku wobec własnych dzieci”. I tu pełna zgoda. Przypomnijmy co zakłada ów pakiet. Zakłada on, między innymi, umożliwienie prowadzenia egzekucji z diet otrzymywanych przez dłużników alimentacyjnych, większą odpowiedzialność pracodawcy za niedopełnienie obowiązków związanych z zajęciem wynagrodzenia dłużników przez komornika oraz większe sankcje za ich zatrudnianie „na czarno”, czy lepszą wymianę informacji pomiędzy instytucjami posiadającymi informacje na temat dłużników alimentacyjnych a komornikami. Jakie mogę mieć zdanie na temat tych propozycji, skoro sam je wcześniej zgłaszałem? ?Uważam, że to krok we właściwą stronę i dowód na to, że obecne szefostwo Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a szczególnie pan wiceminister Bartosz Marczuk, zaczęło wreszcie słuchać praktyków. Dziękuję. Mam tylko nadzieję, że realizacja tych pomysłów okaże się sprawniejsza, niż tych, które zaprezentowało wcześniej Ministerstwo Sprawiedliwości.

 

 

6. Czy ma Pan jakieś inne pomysły na rozwiązania problemu ściągalności alimentów?

Rozwiązanie problemu alimentów jest równie proste, co nierealne. Wystarczyłoby, aby to Państwo wypłacało wszystkie alimenty, a następnie egzekwowało je od dłużników. Takie rozwiązanie byłoby najkorzystniejsze z punktu widzenia dzieci. Poza oczywistymi korzyściami w postaci gwarancji otrzymania zasądzonych pieniędzy, zmniejszyłoby to poziom negatywnych emocji pomiędzy byłymi partnerami. Mam jednak świadomość, że jest to rozwiązanie nie do przeprowadzenia wdającej się przewidzieć przyszłości. Niemniej warto pracować nad rozwiązaniami, które poprawiają relacje pomiędzy rodzicami, bo one mają ogromny wpływ na dzieci.

Stąd też sądzę, że warto wprowadzić zmiany w sposobie ustalania wysokości alimentów przez sąd. Mam wrażenie, że dzisiaj mamy taką oto sytuację. Jedna strona stara się wykazać jak najmniejszymi dochodami, aby nie zostać w swym mniemaniu „oskubanym” przez byłą partnerkę czy partnera, a z kolei druga strona, z góry zakładając, że sąd orzeka niemniej, niż zawnioskuje, „na wszelki wypadek” domaga się większej kwoty, niż realnie mogłaby otrzymać. W efekcie otrzymujemy alimenty albo zaniżone, albo nie przystające do dochodów osoby zobowiązanej.

Rozwiązaniem tego problemu byłoby wprowadzenie tabeli wysokości alimentów. Tabela, wzorowana na „tabeli düsseldorfskiej” określałaby wysokości minimalnych alimentów i pozwalałaby obliczyć stosowną wysokość alimentów w zależności od dochodów rodzica i wieku dziecka. Tabela musi być skonstruowana na podstawie obliczeń realnych kosztów utrzymania dzieci i corocznie uaktualniana. Najlepiej, gdyby była skorelowana z wysokością minimalnego wynagrodzenia. Zapobiegłoby to zasądzaniu alimentów w wysokości nieadekwatnej do realiów ekonomicznych lub możliwości finansowych rodzica i pozwalało na automatyczną ich rewaloryzację.

Oczywiście tabele byłyby jedynie wskazaniem dla sądu, który nadal ostatecznie decydowałby o alimentach.

To rozwiązanie pozwoliłoby także zmniejszyć poziom emocji wokół alimentów. A im mniejsze emocje, zwłaszcza negatywne, tym większa szansa na uratowanie relacji tak pomiędzy byłymi partnerami, jak i dzieckiem uprawnionym do alimentów oraz rodzicem zobowiązanym do ich płacenia.

 

 

7. Oprócz alimentów, gdzie widzi Pan obszary stwarzające najwięcej problemów obywatelom w zakresie egzekucji?

Generalnie największym problemem w zakresie egzekucji jest podejście do egzekucji i do komorników. Ludzie traktują nas jak zło konieczne i straszą nami dzieci. W społecznym odbiorze funkcjonujemy jako ci, którzy zabierają biednym dłużnikom ich ostatnie pieniądze i chowają sobie do kieszeni. Jest taki żart o komorniku, który przychodzi na bal przebierańców przebrany za wampira. Peleryna, wystające, zakrwawione zęby i tak dalej. Wchodzi do sali i gospodarz wita go słowami: „O! Pan komornik prosto z pracy!”. Podejście do nas diametralnie zmienia się dopiero w momencie, kiedy ktoś chce zrealizować wyrok sądu i odzyskać swoje pieniądze. Pamiętam klienta, który był dłużnikiem w kilku sprawach, które prowadziłem. Po długich bojach udało się wyegzekwować całe świadczenie. Któregoś dnia spotkałem go na ulicy, powiedział mi, że właśnie uzyskał wyrok przeciwko swojemu dłużnikowi. Zapytałem, czy złoży go w mojej kancelarii. Usłyszałem: „Sorry, panie Robercie, ale pan jest za miękki. Kasę ode mnie ściągał pan kilka miesięcy. Ja potrzebuję kilera.”

Dopiero, kiedy ktoś sam znajdzie się „po drugiej stronie” zaczyna doceniać naszą pracę i domagać się działań, które nie zawsze są możliwe do wykonania.

 

 

8. Jakie ma Pan zdanie na temat ostatnich, planowanych zmian przepisów dotyczących komorników?

Zostałem niedawno zapytany jak widzę swoją przyszłość w zawodzie komornika za trzy lata. Po lekturze nowych ustaw widzę ją poza zawodem. I to chyba najlepsza odpowiedź na to pytanie.

Ustawodawca wyszedł najwyraźniej z założenia, że sprawna egzekucja nie jest nikomu do niczego potrzebna. Pierwsza z brzegu kwestia – komornik ma utrzymywać swoją kancelarię z prowizji naliczonej od pobranych opłat. Według ustawy Kancelaria to „zespół osób i środków materialnych służących do obsługi komornika w zakresie powierzonych mu zadań, czynności”. Ten zespół trzeba z czegoś utrzymać, ale to już ustawodawcy najwyraźniej nie interesuje. Komornik ma być funkcjonariuszem publicznym, ale za prywatne pieniądze. Z drugiej strony ma w zasadzie wszystkie obowiązki, jakie wiążą się z pracą na etacie. Ograniczony urlop, wyznaczone godziny pracy, obowiązek tłumaczenia się z każdego dnia nieobecności w biurze i tak dalej. Ale nadal nie dostaje ani grosza od Państwa, w imieniu którego ma egzekwować wyroki.

Nadzór został rozbudowany niemalże do absurdu, możliwości prowadzenia czynności terenowych ograniczone niemal do zera. Każda czynność poza kancelarią ma być przez komornika nagrywana, a za każde działanie, które nie spodoba się któremuś z licznych „nadzorców” komornik może zostać wydalony ze służby. To wydalenie ma być definitywne, bez możliwości powrotu do zawodu kiedykolwiek. Nie znam podobnych rozwiązań w innych zawodach. Dodatkowo już na powitanie komornik będzie wręczał dłużnikowi formularz skargi na siebie samego i jak znam życie, często będzie proszony o pomoc w jej wypełnieniu.

 

 

9. Co myśli Pan o projektowanych zmianach przepisów dotyczących egzekucji (k.p.c. i inne ustawy) – zmniejszenie opłat, właściwości itd.?

Mówiąc krótko – projektowane zmiany spowolnią egzekucję, doprowadzą do likwidacji wielu kancelarii (w tym prawdopodobnie również i mojej) oraz ograniczą obywatelom dostęp do realizacji wyroków sądowych. Już dziś zamyka się wiele kancelarii, które istniały przez kilka lub kilkanaście lat, szczególnie te w mniejszych miejscowościach.

Kolejne wyłączenia w egzekucji wraz z jednoczesnym ograniczaniem uprawnień i przychodów komorników powodują, iż trudności w kontaktach z kancelariami komorniczymi oraz z obsługą interesantów, będą coraz większe. Najszybciej odczują to dłużnicy oraz wierzyciele, w szczególności dzieci czekające na alimenty. Utrudnione będzie również uzyskanie zaświadczenia o bezskutecznej egzekucji, niezbędnego do uzyskania alimentów z Funduszu Alimentacyjnego.

 

 

10. Jaki ma Pan pomysł na głębokie i korzystne zmiany dotyczące egzekucji sądowej? Jaka będzie Pana zdaniem przyszłość egzekucji?

Przyszłość egzekucji na dziś maluje się w czarnych barwach, jednak osobiście spodziewam się wariantu słowackiego. Nasi południowi sąsiedzi jakiś czas temu również ulegli pokusie ulżenia swoim dłużnikom i drastycznie obniżyli opłaty egzekucyjne. Bodaj po dwóch latach zostały podniesione z powrotem i ustalone na poziomie wyższym, niż przez zmianami. Myślę, że u nas będzie podobnie, tyle, że potrwa to jakieś trzy może cztery lata, podczas których „padnie” większość kancelarii i nastąpi stan, który można określić jako „egzekucja w ruinie”. Obawiam się, że dopiero wtedy coś się zmieni.

 

 

11. Jak widzi Pan przyszłość egzekucji w sprawach transgranicznych (międzynarodowych)?

Mniej więcej tak samo, jak w sprawach krajowych. Pod rządami nowych przepisów komornicy będą musieli zwolnić pracowników, a pracę biurową, której w kancelariach jest najwięcej i którą obecnie wykonuje kilka osób, będą wykonywać sami. Jest fizycznie niemożliwe, aby mieli czas jechać do dłużnika, czy choćby przyjąć interesanta. Nie będzie ich miał też kto zastąpić, bowiem zmiany istotnie ograniczą uprawnienia asesorów komorniczych, zmuszając ich jednocześnie do porzucenia pracy po sześciu latach. Komornicy pozbawieni wsparcia asesorów i wykwalifikowanej kadry będą po pierwsze mniej skuteczni, tak w sprawach krajowych, jak i transgranicznych.

 

 

12. Jakie ma Pan po edukacyjne rady dla wierzycieli, dłużników i przyszłych komorników?

Wierzycielom radzę głęboko wierzyć, że zdołają uprosić dłużników, aby zechcieli im oddać ich pieniądze, zaś przyszłym komornikom radzę dobrze policzyć, czy ich rodzinę stać będzie na ciągłe dokładnie do ich kancelarii.

 

 

13. Jak jest Pana zdaniem przyszłość zawodu komornika? Czy komornicy powinni współpracować z windykatorami lub antywindykatorami? 

Trudno powiedzieć, czy taka współpraca jest w ogóle możliwa. Nowe ustawy pozbawiają komornika jakiegokolwiek pola manewru – nie wolno mu ani na pół kroku odstąpić od jakiejkolwiek opłaty czy kosztów egzekucji. Pamiętajmy, że po pierwszym stycznia to będą należności Skarbu Państwa i jeśli komornik choćby o złotówkę obniży koszty czy opłatę narazi się na odpowiedzialność dyscyplinarną. I to chyba najlepsza odpowiedź na to pytanie.

 

 

14. Jak Pan ocenia sytuację finansową Polaków? Czy na podstawie Pana doświadczenia może Pan dać rady Polakom, aby uniknęli egzekucji komorniczej? Jakie błędy Polacy popełniają najczęściej w dbaniu o swoje finanse?

Brak dostatecznej rozwagi przy zaciąganiu pożyczki to bezwzględnie największy i podstawowy „grzech”, jaki popełnia wiele osób, które później trafiają do mojej kancelarii. Ów brak rozwagi objawia się, przede wszystkim, poprzez przecenianie własnych możliwości finansowych, lekceważenie ryzyka oraz najzwyczajniej w świecie, brak wiedzy o zawartej umowie.

Często, podczas pierwszego kontaktu z dłużnikiem, dowiaduję się, iż na wzięcie pożyczki, na którą jak się ostatecznie okazało, nie było go stać, zdecydował się albo w okresie Świąt Bożego Narodzenia, albo w maju, kiedy przychodzi czas pierwszych komunii lub też w okresie letnim, co wiąże się z wakacyjnymi wyjazdami. I mówiąc wprost –przeszarżował.

Dotyczy to szczególnie seniorów, którzy z uwagi na poprzedni ustrój, przez większość swojego życia, nie mieli ani dostępu do różnych dóbr, ani możliwości ich sfinansowania. Tym samym, starają się z jednej strony „nadrobić” stracony czas, a z drugiej zapewnić swoim dzieciom, a częściej nawet wnukom, te dobra materialne, na które w rzeczywistości ich nie stać.

Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy w momencie, w którym zaczyna brakować środków na spłatę rat, nie próbują szukać pomocy u najbliższej rodziny, bowiem stanowiłoby to, w ich mniemaniu, potwierdzenie ich braku odpowiedzialności. Biorą kolejną pożyczkę, która jawi im się jako „ostatnia deska ratunku”, podczas gdy w rzeczywistości okazuje się przysłowiowym „gwoździem do trumny”.

Kolejny problem to niedoszacowanie ryzyka. Zjawisko to polega na ignorowaniu oczywistych zagrożeń, jakie wynikają z zaciągania zobowiązań finansowych, przy jednoczesnym braku jakichkolwiek zabezpieczeń. Wielokrotnie miałem w swojej kancelarii do czynienia z dłużnikami, którzy przyznawali, że zupełnie nie zakładali, że ich sytuacja finansowa może ulec pogorszeniu. Najbardziej jaskrawym przykładem tego braku wyobraźni były małżeństwa lub osoby prowadzące wspólne gospodarstwo domowe, które pracowały w tym samym zakładzie pracy, często nawet na tej samej hali produkcyjnej czy magazynowej, z wynagrodzeniem na poziomie płacy minimalnej. Z uwagi na sporą rotację pracowników, często bardzo łatwo wówczas z kredytobiorcy stać się dłużnikiem, po stracie pracy przez jednego z małżonków.

Nie mniejszym problemem jest brak wiedzy o warunkach zawieranej umowy. Chciałbym w tym momencie zaznaczyć, iż z moich doświadczeń jako komornika, wynika niezbicie, że najczęstszym błędem przy zawieraniu pożyczek jest nieczytanie umów. Trudno powiedzieć, czy wynika to z nadmiernego zaufania do pożyczkodawcy, lekkomyślności, czy też zwykłego lenistwa, niemniej faktem jest, że wielokrotnie dopiero na etapie postępowania egzekucyjnego dłużnicy zapoznają się z warunkami udzielonej im pożyczki. Warto też zaznaczyć, iż często to właśnie komornik jest pierwszym prawnikiem, z jakim mają kontakt osoby zawierające taką umowę. I to właśnie od komornika dowiadują się, co właściwie oznaczają poszczególne pojęcia użyte w umowie.

Nagminne jest także niezgłaszanie wątpliwości i strach przed zadawaniem pytań. W mojej opinii są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Pierwsza to wstyd przed przyznaniem się do własnej niewiedzy lub ułomności. Dotyczy to w dużej mierze zwłaszcza osób starszych, które często, najzwyczajniej w świecie, nie są w stanie przeczytać dokładnie tekstu umowy z powodu słabego wzroku lub zbyt małej czcionki. Druga przyczyna niechęci do zadawanie pytań to lęk przed odpowiedzią – część pożyczkobiorców obawia się, iż jeśli pewne elementy umowy kredytu zaczną być dokładniej analizowane, to może się okazać, iż nie spełnią warunków do jego otrzymania.

Rzeczą, która zdumiewa mnie jednak najbardziej jest brak szacunku dla własnego podpisu. Pod tym określeniem należy rozumieć brak poczucia ważności podejmowanego zobowiązania. Istnieje spora grupa dłużników, którzy nawet jeśli zapoznali się, mniej lub bardziej szczegółowo, z warunkami pożyczki i konsekwencjami nie spłacania jej, to jednak zakładają, że akurat w ich przypadku „jakoś to będzie”.

Zupełnie osobną kwestią jest powszechnie panujące przekonanie o możliwości uniknięcia odpowiedzialności za swoje decyzje, poprzez celowe i uporczywe lekceważenie najpierw wezwań do zapłaty kierowanych bezpośrednio przez pożyczkodawcę, następnie korespondencji z sądu, a w końcu i od komornika.

Moje wieloletnie doświadczenie uczy, że wielu postępowań egzekucyjnych można było uniknąć, gdyby tylko pożyczkobiorca poświęcił choć połowę energii wykorzystywanej później do unikania komornika, na gruntowne zapoznanie się z warunkami zawieranej umowy oraz na analizę własnych możliwości finansowych i ewentualnego ryzyka.

 

 

15. I na koniec tak z ciekawości zapytamy: Jaką sprawę uważa Pan za najtrudniejszą w Pana karierze, a które sprawy sprawiają Panu największą satysfakcję?

Ostatnio sporą satysfakcję sprawiło mi postępowanie egzekucyjne, w którym udało mi się wyegzekwować zadłużenie od kogoś, kto „na dzień dobry” poinformował mnie, że mogę się nie wysilać, bo od niego „to jeszcze żaden komornik niczego nie wyciągnął. A nie tacy już próbowali.”

Dziękujemy serdecznie za rozmowę.

Rozmowę przeprowadziły: adw. Judyta Kasperkiewicz, adw. Aleksandra Szpiech

Call Now Button575 361 741